Nazywam się Piotr Rogacki. Bloga założyłem aby pokazać osobom, które mają problemy ze zdrowiem, że można sobie pomóc nawet wtedy, gdy sytuacja w której się znajdujemy wydaje się beznadziejna.
W przeszłości w ogóle nie interesowałem się zdrowiem innych, ani swoim. Myślałem, że temat ten mnie nie dotyczy, ponieważ byłem młody silny, sprawny, krótko po ślubie. Byłem przekonany o tym, że mogę góry przenosić. Nie trwało to jednak długo, zderzenie z problemami wytrąciło mnie z tego błogostanu. Zaczęło się od problemów materialnych spowodowanych nieoczekiwanymi decyzjami urzędników. W efekcie tych działań straciłem znaczną sumę pieniędzy, których część nie należała do mnie. Walka o swoje prawa w urzędach przypominała walkę z wiatrakami i przyczyniła się do dalszych strat finansowych. W wyniku długotrwałego stresu nabawiłem się nerwicy, a mój ogólny stan zdrowia bardzo się pogorszył.
Piętrzące się trudności
W tym okresie prowadziłem działalność gospodarczą, więc o pójściu na zwolnienie chorobowe mogłem po prostu zapomnieć. Trzeba było w tym czasie chorować nieprzerwanie przynajmniej przez miesiąc, żeby ZUS wypłacił jakikolwiek zasiłek chorobowy. A przecież z czegoś trzeba było opłacać rachunki i zwyczajnie za coś żyć, zwłaszcza że w rodzinie pojawiło się dziecko.
Lekarz nie mógł zdiagnozować źródła moich dolegliwości. Poradził mi przyjść na wizytę wtedy, kiedy będę miał atak, ale gdy to następowało, w ogóle nie byłem w stanie ruszyć się z łóżka. Z kolejnego zalecenia, by położyć się na tydzień do szpitala w celu przeprowadzenia szczegółowych badań nie mogłem skorzystać z powodów finansowych – składki i rachunki i tak trzeba by było za ten okres zapłacić nie licząc na żadną pomoc ze strony ZUSu. Nie pozostawało nic innego, jak tylko zacisnąć zęby i w miarę sił pracować.
Sytuacja zmienia się na gorsze
Ataki zdarzały się coraz częściej i wyłączały mnie z normalnego funkcjonowania. Pokładałem nadzieję w medycynie akademickiej, miałem świadomość tego, że technika idzie naprzód, wierzyłem że w końcu moje dolegliwości zostaną poprawnie zdiagnozowane i że w efekcie znajdę pomoc. W tym okresie, gdy ktoś mówił mi o ziołach lub suplementach albo jakiś badaniach niekonwencjonalnych, to z uśmiechem dziękowałem, a w duchu myślałem sobie: „tak, ty mów, a ja zdrów”. Jednak z moim zdrowiem było dokładnie odwrotnie.
Może opiszę, jakie miałem dolegliwości.
Zaczęło się od coraz częściej powracającego bólu głowy, potem zaczęły się wymioty. Żołądek wywracał mi się do góry nogami, a ból rozsadzał głowę. Ataki były coraz częstsze. Zdarzało się, że przez kilka dni w tygodniu nie byłem w stanie wstać z łóżka. Potem zaobserwowałem w wymiocinach plamy krwi, które z czasem stawały się coraz większe. Lekarz zapewniał mnie, że to efekt nerwicy. Zapewne tak było, jednak nerwica nie była moją jedyną dolegliwością. Nadal nie wiedziałem co mi jest.
Przełom
Momentem przełomowym było pojawienie się w wymiocinach dużej ilości krwi. Wtedy porządnie się wystraszyłem. Sytuacja była niebezpieczna. Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić, ale nadal nie wiedziałem co.
W tym okresie odwiedziła nas szwagierka, która wcześniej też miała problemy z żołądkiem. Okazało się, że skorzystała z niekonwencjonalnego badania i suplementacji. W efekcie promieniała, gdyż dolegliwości jej ustąpiły. Poprosiłem ją o pomoc – też chciałem być poprawnie zdiagnozowany i wyleczony. Urządzenie za pomocą którego wykonano badanie jest wykorzystywane w diagnostyce w wielu krajach, a przeprowadziła je dyplomowana lekarka. Okazało się, że mam wrzody żołądka i jelita bezobjawowe, które już zaczęły przekształcać się w stan rakowy. Trzeba było od razu zacząć terapię, żeby uniknąć najgorszego. Oczywiście pierwsze pytanie, jakie się wtedy kołatało po mojej głowie, to „ile to będzie kosztować?” Kosztowało bardzo dużo. Nie mając praktycznie wyboru, przestałem płacić rachunki. W tamtym okresie można to było robić z większym opóźnieniem niż dzisiaj.
Terapia w pierwszym miesiącu nie przyniosła poprawy, za to pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Jednak w kolejnym ataki stały się rzadsze, a w trzecim ustąpiły całkowicie. Mój organizm szybko zareagował na kurację, ponieważ w tym czasie prawie nic nie mogłem jeść.
Teraz wiem, ze gdybym wcześniej skorzystał z takiej pomocy, nie doprowadziłbym swojego zdrowia do ruiny. Oczywiście, koszty też byłyby nieporównywalnie niższe.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: preparaty musiałem brać minimum przez pół roku aby organizm się odbudował. Mogłem już normalnie pracować, ale nadal pieniędzy nie było więcej.
Zaproponowano mi obniżenie kosztów produktów. Od razu się zgodziłem, bo nie było mnie stać na długotrwałą kurację.
Te produkty były sprzedawane w marketingu tj. mlm.
Nic o takiej formie polecania i sprzedaży nie wiedziałem, ale potrzeba finansowa zmotywowała mnie do działania. Zacząłem jeździć na szkolenia, czytać. W efekcie po upływie pół roku miałem grupę zaopatrujących się u mnie klientów, którzy widząc rezultaty mojej kuracji też zaczęli stosować te produkty. I tak doprowadziłem do tego, że moja kuracja finansowała się sama. Było to dla mnie zadowalające.
Te przeżycia uświadomiły mi, że bez zdrowia nic nie możemy zrobić. Tak jak powiedział Kochanowski, zdrowie to nie wszystko, ale życie bez zdrowia jest kiepskie.
Po wielu szkoleniach z produktu marketingu zobaczyłem, że profilaktyka jest bardzo istotna, a dzięki wiedzy mogę zapobiegać chorobom. Wiem też, jak sfinansować lub obniżyć koszt kuracji dla siebie i rodziny.